ACTA z punktu widzenia ISP

Dodano: 2012-01-31

img

26 stycznia 2012 ambasador Polski w Japonii na mocy pozwolenia udzielonego przez Prezesa Rady Ministrów podpisał ACTA, międzynarodowy pakt obligujący sygnatariuszy do walki z podróbkami.  Powiedziano na ten temat już wiele słów, głównie w kontekście problemu piractwa internetowego, bo ten fragment najbardziej poruszył społeczeństwo. Nic dziwnego, bo przy okazji walki z podróbkami stworzono mozliwość praktycznie dowolnej interpretacji prawa związanego ze zwalczaniem przestępstw związanych z własnością intelektualną.

Właśnie brak precyzji przepisów stwarza najwieksze zagrożenie. Przedstawiciele rządu bronią się stwierdzeniami,  że ACTA przecież nic w polskim prawie nie zmienia. I mają rację, tyle, że międzynarodowa umowa obliguje polskie Państwo do pewnych działań w ramach nazwijmy rzecz po imieniu kulawego prawa i karykaturalnych precedur.

Załóżmy więc, że prowadzę firmę X sprzedającą guziki. Moim największym rywalem jest Y, który sprzedaje guziki sprawniej, powodzi mu się więc znacznie lepiej. Wysyłam więc informację, że Y jest złym człowiekiem i osiąga sukces, bo pracuje na programie nielegalnie pobranym z internetu. Swój liścik wysyłam np do BSA, która w moim osobistym mniemaniu niezbyt elegancko zachęca do składania donosów. I co dalej? Y musi udowodnić, że nie ma pirackiego oprogramowania,  jego środki trwałe zalegają w magazynie policyjnym a ja ciesze się własnie uzyskanym monopolem w handlu guzikami.

Brzmi nierealnie? W polskim prawie nie ma precedensu, przepisy prawa są niejasne i pozwalają na sporą dozę fantazji w interpretacji, więc na pewno ktoś dostanie prawniczym rykoszetem.

Politycy z założenia nie wiedzą co to internet, jak działa internet, jakie niesie korzyści i zagrożenia. A jeżeli czegoś nie znamy wydaje nam to się groźne i zaczynamy odczuwać potrzebę kontroli. ACTA stwarza ku temu świetną okazję, niemal słyszę stwierdzenie "bo wymaga tego od nas podpisane porozumienie ACTA". Pofantazjujmy więc dalej i popatrzmy jakie mogą być potencjalne skutki wprowadzenia ACTA z punktu widzenia ISP.

Załóżmy więc, że mamy obowiązek  monitorować. Ale co monitorować? Póki co logujemy tylko pakiety SYN (zainteresowanych odsyłam do artykułu na wikipedii), co według nas spełnia wymogi obecnego prawa w zakresie współpracy z organami prawa. Na same tylko nagłówki pakietów poświęcony jest dedykowany serwer który już niedługo będzie wymagał rozbudowy. Kwestią czasu może być konieczność logowania wszystkiego łącznie z treścią przesyłanych danych. No dobra, ale co zrobić z danymi przesyłanymi w tunelach szyfrujących (vpn, ssl, tor)? Wprawdzie mogę zapisać surowe pakiety, ale przy tej ilości danych zaszyfrowana treść  praktycznie stają się bezuzyteczna. Należałoby więc zakazać szyfrowania, co wcale nie jest nierealne:


Z powodu ograniczeń w eksporcie technologii kryptograficznych ze Stanów Zjednoczonych, większość implementacji protokołu SSL nie mogła wykorzystywać kluczy symetrycznych dłuższych niż 40 bitów. Dzięki temu rządowe agencje bezpieczeństwa dysponujące odpowiednio dużą mocą obliczeniową (m.in. NSA) były w stanie złamać szyfr metodą brute-force.  (źródło)
 

Należy wyraźnie podkreślić, że rząd Stanów Zjednoczonych wycofał się na szczęście z tego pomysłu, co nie zmienia faktu, że zachowanie bezpieczeństwa transmisji było prawnie zakazane.

Co z kosztami monitoringu? Załóżmy, że mamy łącze o przepustowości 100 megabitów, co generuje nam 12,5 megabajta na sekundę. Przyjmujemy, że operatorzy Internetu będą zapisywać całość ruchu - ponieważ prawo będzie można ‘złamać’ na dowolnym porcie. W ciągu doby zostanie więc zapisanych terabajt danych. Rocznie zapiszą więc 365 terabajtowych dysków, co przy obecnej cenie dysku (około 400 zł) daje nam koszt rzędu 12 tysięcy złotych miesięcznie za samą ‘tylko’ przestrzeń dyskową. Do tego należy doliczyć koszt sprzętu, aplikacji oraz administracji. Zakładając, że na tych 100 megabitach utrzymają 200 klientów, każdy z nich miesięcznie dopłaci ok 60 złotych jako koszt dostępu do Internetu.

Wyliczenia wydają się być kuriozalne i mam nadzieję, że pozostaną jedynie w sferze koszmarnych wizji. Mam nadzieję, że politycy zrozumieją, że jedyną metoda walki z piractwem jest nacisk na koncerny medialne, aby dopuściły do dystrybucji materiały w akceptowalnej dla ‘Kowalskiego’ cenie i w wygodnej dla niego formie.

Spodobał Ci się wpis? Podziel się ze znajomymi!

Zobacz wszystkie wpisy na blogu